sobota, 30 kwietnia 2011

Deptakowe patologie


W Katowicach, i nie tylko, zapanowała ostatnio moda na deptaki i ogólnie powiększanie przestrzeni pieszych. Ten kierunek rozwoju jest bardzo słuszny, gdyż tworzy przyjemną przestrzeń i zachęca do spędzania czasu w mieście. Bardzo się cieszę, że wszelkie nowopowstające deptaki mają szlachetną nawierzchnię z płyt granitowych. Nawierzchnie takie prezentują się,  jak przystało na kamień , bardzo dobrze, jednak jeśli chodzi o wytrzymałość  to płytom tym bliżej do gipsowych. Na początku roku opisywałem jak wyglądają nowe nawierzchnie, między innymi na ulicy Mariackiej, dziś kolejna niespodzianka, tym razem z ul. Bankowej:



Deptak na tej ulicy jest jednym z najmłodszych w Katowicach, a jak już zauważaliśmy w naszym mieście,  im nowsze płyty tym bardziej są zniszczone. Cóż mogło spowodować taką dziurę na Bankowej? Może maniakalna betoniarka, która wcześniej zniszczyła Mariacką, upatrzyła sobie nowy cel? A może wjechał tam inny pojazd? Być może przeszła tamtędy osoba szczególnie obfitej postury lub jacyś wandale złośliwie w tym miejscu podskakiwali? Możliwe też, że coś ciężkiego komuś tam spadło...  Jednak na pewno nie spadają ceny za roboty budowlane, więc zabawa w ciągłe remonty do tanich nie należy. Dlatego też pytam się: co jest z tymi deptakami nie tak i kiedy wreszcie przestaną się psuć? Czy w XXI wieku takim problemem jest położenie zwykłych płyt granitowych? Jeśli tak to sięgnijmy do technologii XIX-sto wiecznej.  Drogi z tego okresu nadal świetnie się trzymają i utrzymują warstwy asfaltu oraz pędzące po nich samochody (również betoniarki). Ciekawe, kiedy problem zostanie dostrzeżony, pewnie gdy ktoś z Urzędu Miasta złamie nogę na którymś z koślawych deptaków.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Pomysły na Centrum

Tytuł tego artykułu może zmylić co bardziej wnikliwych czytelników, bo przecież na centrum Katowic „władza” od dawna nie ma żadnego pomysłu. Właściwie jest jeden - przebudowa Alei Korfantego i Rynku. Szkopuł w tym, że śródmieście to nie tylko końcówka Alei i skrzyżowanie pomiędzy Skarbkiem a Teatrem Wyspiańskiego, ale też dziesiątki kwartałów miejskich, o których nikt nie pomyślał. Teoretycznie powolutku rozwija się nam życie nocne, ale centrum nie może być tylko miejscem imprezowania. Centrum musi być także miejscem do mieszkania, tymczasem ta funkcja jest ograniczana w zastraszającym tempie. Sytuacja śródmieścia staje się coraz bardziej dramatyczna, ludzi ubywa z dnia na dzień, postępuje degradacja społeczeństwa i przestrzeni miasta. Już nie tylko ludzie, ale nawet sklepy nie mogą sobie znaleźć w nim miejsca. Mieszkania zastępowane są przez biura, sklepy przez banki, a jedyny handel jaki się rozwija to ten dziki, prosto z łóżek polowych stojących na chodnikach, oraz oczywiście handel wielkopowierzchniowy. Z jednej strony dobrze, że biur przybywa, ale niestety nie powstają one w nowych budynkach, a w kamienicach, gdzie zajmują miejsce lokali mieszkalnych. Podobne zjawiska, być może na mniejszą skalę, występują w centrach innych miast, więc problem jest ponadlokalny. Jednak w Katowicach sytuacja wydaje się szczególnie zła. Niech o sytuacji świadczy fakt, że w ścisłym śródmieściu, w ciągu ostatniego dziesięciolecia nie powstał żaden nowy budynek mieszkalny, a te wyremontowane mają wielkie trudności ze znalezieniem nowych lokatorów. Oczywiście oficjalna propaganda głosi jak zawsze, że sytuacja jest dobra i nie ma powodu do niepokoju, jednak wystarczy się przespacerować po mieście, by dojść do innych wniosków. Nie mam zamiaru pastwić się tutaj nad omawianym centralnym obszarem miasta, ale zamiast tego spróbuję zebrać pomysły, zarówno swoje jak i z forum GKW24, na poprawę sytuacji, tak by centrum znów było najbardziej ekskluzywną z dzielnic miasta.


Ogólnie wszelkie problemy centrum można dość precyzyjnie określić mianem niskiej atrakcyjności dla ludzi. Na tę niską atrakcyjność składają się zarówno czynniki realne takie jak: bród, złe zagospodarowanie przestrzeni czy wandalizm oraz bardziej wyimaginowane jak: moda na mieszkanie w południowych „podmiejskich” dzielnicach. Dlatego uważam, że miasto powinno wyznaczyć obszar centralny „pod specjalnym nadzorem”, który traktowany byłby na szczególnych zasadach. Na tym obszarze należy skomasować wszelkie działania i inwestycje by miasto odżyło.

Podstawowym frontem działania powinno być ogarnięcie i zadbanie o to, co mamy. Najbardziej prozaiczna rzecz to utrzymanie porządku na ulicach i chodnikach. Wprawdzie w centrum Katowic mieszka tylko kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, a w całym mieście około 300 tysięcy, jednak ten mały obszar jest miejscem pracy i przesiadek dla ponad miliona osób. Jest sporym wyzwaniem, aby w takich warunkach utrzymać czystość. Mało tego, każde niedociągnięcie w tej dziedzinie jest wystawione na widok mieszkańców i przyjezdnych, świadcząc w ten sposób o mieście i wyrabiając negatywne opinie. Sądzę, że nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że centrum powinno być wręcz „wylizane”. Chodniki i ulice powinny lśnić, a służby porządkowe powinny na bieżąco opróżniać kosze, usuwać wszelkie śmieci czy psie odchody. Jest udowodnione, że wysprzątana przestrzeń nie tylko zyskuje na odbiorze, ale zachęca do utrzymania porządku. Większość osób rzuci swój papierek na ulicę, jeśli wkoło walają się śmieci i odwrotnie, mało kto rzuci śmiecia jako pierwszy na czyściutki chodnik. Ciekawym przykładem „dbania” o przestrzeń miejską jest ulica Mariacka, którą w końcu udało się ożywić. Nad tym na ile to ostatnie wyszło nie będę się teraz rozwodzić, natomiast faktem jest, że w trakcie nocnych imprez na Mariackiej, służby sprzątające powinny stać w „blokach startowych” i ruszać do akcji jeszcze zanim opadnie kurz po imprezowiczach. Obecnie tak nie jest, a na portalach internetowych roi się od zdjęć Mariackiej tonącej w śmieciach rankiem po nocnych imprezach.
Na sprzątaniu dbałość o przestrzeń miejską się nie kończy. Ważne jest także usuwanie wszelkich objawów wandalizmu, w tym szczególnie nielegalnego grafitti. Zarówno promocja śląskich drużyn, jak i miłosne wyznania w pseudoartystycznej formie powinny znikać z murów równie szybko jak się pojawiają. Działa tutaj ta sama zasada jak tak dotycząca śmiecenia, jeśli mury są już brudne, to każdy „artysta” chętnie coś domaluje. Wbrew pozorom tak prosta rzecz jak ilość bazgrołów na murach ma wielki wpływ na to, jak odbieramy przestrzeń, czy jako przyjazne miejsce do życia i spędzania czasu, czy jako pole walki gangów.

Kolejną rzeczą do poprawy od zaraz jest bezpieczeństwo. Uroki centrum miasta zabudowanego w klasycznych kwartałach to między innymi wąskie ulice, bramy, podwórka czy ciasne przejścia. Miejsca takie odpowiednio zadbane potrafią być szczególnie urokliwe, jednak porzucone mają tendencje do popadania w patologie i ściągania przestępczości. Szczególnie w centrum takiego miasta jak Katowice, gdzie przewija się kilkakrotnie więcej ludzi niż mieszka. Z tego powodu w śródmieściu dbałość o bezpieczeństwo powinna być szczególna. Nie może być tak, że mieszkańcy boją się chodzić niektórymi ulicami, wchodzić do bram czy w podwórza gdzie różne dziwne ekipy pokrzykując sączą alkohol. Najprostszym i najskuteczniejszym sposobem na poprawę bezpieczeństwa jest zwiększenie ilości policji. Wiele miast, dużo mniejszych od Katowic skorzystało z takiej możliwości „wykupując” dodatkowe patrole. Jak się okazuje dodatkowi funkcjonariusze w mieście wpływają na bezpieczeństwo lepiej niż kosztowne systemy monitoringu. Oczywiście monitoring również jest pożądany, ale w miejscach gromadzących ludzi typu dworce, centra przesiadkowe, rynek itp. W miejscach bardziej ustronnych jego koszty są niewspółmierne do osiąganych rezultatów.

Ogromny wpływ na odbiór miejsca ma ilość widocznej na ulicach patologii. Centrum Katowic od jakiegoś czasu staje się mekką żebraków i bezdomnych. Można ich spotkać nie tylko na głównych ulicach miasta, gdzie proszą o jałmużnę, ale także w miejscach bardziej ustronnych, gdzie śpią na ławkach, murkach czy klatkach schodowych. Problem ten jest dosyć delikatny, gdyż wiadomo, że są to ludzie nieraz bardzo doświadczeni przez los. Jednak z drugiej strony ich obecność i ostentacyjność w centralnej przestrzeni miasta utrwala wizerunek centrum jako siedliska biedy i patologii. Uważam, że osoby takie powinny być otaczane opieką, jednak działania te nie powinny koncentrować się w śródmieściu, gdyż rzutuje to na wizerunek miasta. Idealnym przykładem jest ośrodek MOPS przy ulicy Jagiellońskiej. Jego działalność, mimo iż bardzo potrzebna, powoduje negatywne skutki dla tej bardzo reprezentacyjnej części miasta. Być może słuszne byłoby przeniesienie do innych ośrodków obsługi potrzebujących a pozostawienie w budynku jedynie funkcji administracyjnych.

Kolejną „wizytówką” naszego miasta stał już dawno dziki handel na ulicach. W każdym miejscu gdzie przechodzą lub gromadzą się ludzie, zaraz za nimi pojawiają się prowizoryczne stragany, łóżka polowe, koce a na nich jarzyny, owoce, staniki, rajstopy, zegarki, latarki, wiertarki, co kto ma i próbuje się pozbyć. Spacerujący np. ulicą Stawową, często nie mogą uwierzyć w to, co widzą. Wrażenia prosto jak z krajów trzeciego świata gwarantowane. Oprócz tego, jak świadczą o mieście, takie „stragany” nieraz utrudniają komunikację oraz przyczyniają się do zmniejszenia i tak już mizernych obrotów legalnych kupców. Często też śladem po działalności dzikiego handlu są sterty śmieci pozostawione w pobliżu miejsc handlowych. Do niedawna takim lubianym składowiskiem były schody pod estakadą dworca PKP, gdzie lądowały między innymi niesprzedane jarzyny i owoce, by tam ulegać naturalnej „biodegradacji”. Cały czas słyszymy, że miasto nie ma możliwości usuwania tego typu „przedsiębiorców”. Jednak wiele miast przed nami uporało się z tym problemem, bądź przynajmniej zaczęło walkę. Na podstawie istniejących przepisów straż miejska może kontrolować zezwolenia, nakładać mandaty, bądź nawet konfiskować towar. Wystarczy tylko potencjał ludzki skierowany do zakładania blokad na koła, przesunąć do kontrolowania handlarzy. Codzienne kontrole, mandaty i konfiskaty potrafią zmiękczyć i przekonać nawet najbardziej zatwardziałych.



Wymienione wyżej pomysły są do wprowadzenia praktycznie od zaraz przy małym nakładzie finansowym. Dzięki nim przestrzeń publiczna w centrum przestanie być odpychająca i będzie można doprowadzić to, co mamy do stanu używalności. Kolejne proponowane działania wymagają już podejścia długofalowego, ale pozwolą stworzyć przestrzeń atrakcyjną dla ludzi, tak by chcieli w centrum przebywać i mieszkać.

Zapewne większość ludzi myśląc o mieszkaniu w centrum ma przed oczami, a wręcz przed uszami, ruch i hałas. Nie ma co ukrywać, że nie są to „umilacze” życia. Jednak mam wrażenie, że na Śląsku ludzie są znacznie bardziej czuli na tym punkcie, niż w innych rejonach Polski. Podczas gdy w Warszawie czy w Krakowie, mieszkania przy trasie szybkiego ruchu są bardzo chętnie zasiedlane, to w Katowicach zwykła ulica o jednym pasie ruchu w każdą stronę wywołuje krzyk, lament i płacz o ekrany akustyczne. Tymczasem Katowice wśród dużych miast, dzięki swej dekoncentracji i rozbudowanej sieci drogowej, charakteryzują się stosunkowo niewielkim ruchem i małymi korkami. Wiadomo, że część tego ruchu koncentruje się w centrum miasta, więc idea rozbudowy sieci transportowej polega na wyprowadzeniu ruchu tranzytowego na zewnątrz, a pozostawienie jedynie ruchu lokalnego. W Katowicach pod to rozwiązanie kwalifikuje się ruch z południa do centrum i z powrotem. Pozwoliłoby to „odetchnąć” ulicom takim jak Mikołowska, czy Kościuszki i w ten sposób podnieść atrakcyjność tego najciekawszego kawałka centrum. Również część ruchu z Mikołowskiej po przebudowie można przenieść na ulicę Adamskiego.

Mówiąc o ruchu nie sposób nie wspomnieć o parkowaniu i komunikacji zbiorowej. Z jednej strony miejsc parkingowych w centrum jest zbyt mało, wie o tym każdy kto tam czasami próbuje parkować, z drugiej strony więcej parkingów to także więcej samochodów w centrum, które już teraz jest zatkane. Sposobem ograniczania ilości pojazdów parkujących w centrum są opłaty parkingowe, jednak w Katowicach obejmują one głównie obszar wokół rynku. Efekt jest taki, że kto może, parkuje ulicę dalej, gdzie parkowanie jest już darmowe. Dlatego też południowe śródmieście jest zatkane stojącymi samochodami aż po autostradę. Uważam, że prostym i skutecznym rozwiązaniem tego problemu byłoby objęcie strefą płatnego parkowania całego śródmieścia, aż do autostrady A4. Oczywiście płatne parkowanie nie powinno obejmować mieszkańców tego rejonu. Oni przede wszystkim powinni mieć możliwość i miejsce by zostawić auto na ulicy przed swoim domem, lub zaparkować w podwórku. Możliwa jest też budowa parkingów, jednak w rozsądnej ilości i w rozsądnych miejscach. Takie parkingi, najlepiej podziemne, powinny powstawać w miejscach gdzie ludzie często dojeżdżają samochodami oraz gdzie szybko można dojechać głównymi drogami.
Być może niektórym wyda się to paradoksalne, ale najlepszym sposobem na parkowanie i ruch w mieście jest rozwój komunikacji publicznej. Jest to temat na osobny artykuł, dlatego tylko wspomnę, że dobrze zorganizowana komunikacja powinna zapewniać wyższy komfort podróżowania po centrum niż samochód. Powinna dawać możliwość łatwych i tanich przesiadek między środkami transportu i możliwość zostawienia auta poza centrum.

            Dla każdego, niezależnie w jakim rejonie miasta czy wsi mieszka, ważna jest jakość przestrzeni wokół. Nikt nie jest zadowolony, gdy wychodzi z domu na wąski krzywy chodnik i lawiruje pomiędzy kałużami. Dlatego bardzo ważne jest by polepszać jakość otoczenia. Już kilka lat temu miasto zabrało się za remont ulic w centrum. Na pochwałę zasługuje fakt, że zdecydowano się maksymalnie zwężać jezdnie. Dzięki temu cywilizujemy miejsca parkingowe, zyskujemy więcej przestrzeni dla ludzi oraz uspokajamy ruch. Niestety każda ulica została wyremontowana w inny sposób, co tworzy wrażenie braku spójności a wręcz chaosu. Najgorsze jednak, że podczas remontów po macoszemu potraktowano zieleń miejską. Tymczasem powinna być ona priorytetem przy remontach ulic. Nawet brzydka i zniszczona okolica, wydaje się przytulna i przyjazna, gdy jest oprawiona odpowiednią roślinnością.
Największej zbrodni dokonano na ulicy Barbary, która przez lata była zacieniona wielkimi drzewami. Teraz wszystkie zostały wycięte w pień, nie znalazło się też miejsce na posadzenie nowych. Inne wyremontowane ulice też nie wyglądają dobrze, starzeją się w zbyt dużym tempie. Mariacka się rozlatuje przez błędy projektowe, pozostałe ulice wymagają porządnego czyszczenia, a odbiór całości psuje brud i zniszczone budynki wokół.
           
            Jednak tym co szczególnie „wali po oczach” w centrum Katowic jest całkowity chaos przestrzenny. To głównie dlatego piękno miasta jest niedostrzegane. Całe morze wszelkiego rodzaju reklam, szyldów, potykaczy, ulotek i innych wdziera się w naszą przestrzeń i walczy o naszą uwagę. Piękne, odnowione elewacje budynków skrywają się wstydliwie pod płachtami o powierzchni setek metrów kwadratowych. Do tego targowiska takie jak te na Placu Synagogi, którego w centrum wstydziłoby się niejedno miasto afrykańskie.
            Jak na razie nie zanosi się, by ktokolwiek nad tym miał zapanować. Tymczasem wystarczy przygotować dla śródmieścia dokument, w którym ustalone zostaną zasady rozmieszczania reklam, ich maksymalna wielkość, czy nawet ich styl i czcionka. Będzie to z pożytkiem nie tylko dla miasta, które wreszcie wyłoni się spod pstrokatych szyldów, ale też z korzyścią dla reklamodawców, gdyż ich reklamy nie będą się gubić w obecnym chaosie.
            Zupełnie oddzielnym problemem są handlujący na Placu Synagogi. Ich działalność jest całkowicie legalna, a winnym tego stanu rzeczy są urzędnicy, którzy na handel w tym miejscu i w takiej postaci zezwolili. Jako, że nie jest to problem jednostkowy, a wielu kupców dopomina się o miejsca do handlu, warto by miasto rozważyło budowę w śródmieściu hali targowej na europejskim poziomie. Bardzo ciekawym przykładem, nie tylko funkcji, ale też architektury, może być hala targowa w Rotterdamie. Można się z nią zapoznać tutaj: TUTAJ  

            W centrum miasta ubywa mieszkańców, gdyż nie tylko nie przybywa nowych budynków, ale również dlatego, że istniejące nie spełniają współczesnych oczekiwań. Mieszkania w kamienicach zwykle mają spore powierzchnie, których utrzymanie jest niezwykle drogie, natomiast mało oferują w zamian. Póki nierozwiązane pozostają poruszane wcześniej problemy, takie jak bród, bezpieczeństwo czy parkowanie, budynki te nie będą cieszyły się zainteresowaniem najbogatszych grup społecznych, do których docelowo były adresowane. Zupełnie inną sprawą, być może kluczową, jest ich stan. Dlatego miasto powinno przedsięwziąć wszelkie środki dla poprawienia jakości budynków w śródmieściu. Dobrym sposobem są ulgi podatkowe dla właścicieli, którzy remontują swoje budynki. Jednak oprócz tego miasto powinno we własnym zakresie bardzo intensywnie zadbać o tkankę miejską. Sądzę, że dobrym sposobem byłby wykup i rewitalizacja całych kwartałów miejskich. Każdy taki kwartał składający się z kilku lub kilkunastu budynków sąsiadujących ze sobą i otaczających wspólny dziedziniec mógłby być jednym kompleksem mieszkaniowym. Oczywiście konieczny byłby gruntowny remont takich lokali i przede wszystkim podwórek wraz z burzeniem oficyn. To właśnie ciasne i brudne podwórka z widokiem na sąsiednie ściany często decydują o niechęci do zamieszkania w kamienicy. Przebudowując je w ten sposób można uzyskać piękne place wewnątrz miejskich kwartałów, tylko do dyspozycji mieszkańców. Można im nadać dowolne funkcje: placu zabaw, ogrodów, parkingów, albo z każdej po trochu. Takie kompleksy mieszkalne w ścisłym centrum miasta miałyby szansę ściągnąć nowych mieszkańców i byłyby alternatywą dla południowych dzielnic. Początkowo grupą docelową klientów powinna być klasa średnia, a później w miarę rewitalizacji centrum mogą powstawać tam prawdziwe apartamenty. Być może w miarę możliwości prawnych takie działanie mogłoby podjąć Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Już wcześniej TBS-y powstawały w rewitalizowanych budynkach, np. w byłym hotelu robotniczym przy Obroki.
            Oprócz rewitalizacji posiadanych zasobów mieszkaniowych, konieczna jest budowa nowych. Jak wspomniałem na początku, od wielu lat w śródmieściu Katowic nie powstał żaden nowy budynek mieszkalny. Mimo planów budowy obiektów takich jak Jupiter Plaza przy Sokolskiej czy Apartamenty Modena przy Mikołowskiej, w centrum „mieszkaniówki” nie przybywa. Można nawet powiedzieć, że ubywa, bo istniejące lokale zamieniane są w biura. Dlatego warto zainteresować się pustymi działkami w centrum miasta, objąć je odpowiednimi planami zagospodarowania przestrzennego i zachęcić właścicieli do działania lub działki odkupić. Przykładowe lokalizacje nadające się pod nowe budynki mieszkalne w pierzejach miejskich:
róg Sokolskiej i Opolskie przy Filharmonii,
przy Opolskiej naprzeciwko Spiża,
przy Jagiellońskiej naprzeciwko MOPS-u,
naprzeciwko Akademii Muzycznej,
przy Skargi na przeciwko „dworca” PKS
i wiele, wiele innych.

            Na koniec pozostawiłem sobie sprawę być może prozaiczną, ale chyba najważniejszą- rewitalizację społeczną. Obecnie jest tak, że w centrum, które powinno być z założenia najbardziej prestiżowe, mieszka w dużej mierze margines społeczny, a w zabytkowych kamienicach znajdują się nieraz lokale socjalne. Dlatego bardzo istotna jest rewitalizacja społeczna mieszkańców centrum. Lokale socjalne powinny zostać przygotowane na obrzeżach miasta i tam powinny być przenoszone osoby z nich korzystające. Uwolnione w ten sposób mieszkania w centrum powinny być remontowane, najlepiej w taki sposób i w takiej skali jak opisałem powyżej.

            Każde z działań opisanych powyżej wydaje się ważne by centrum miasta na nowo odżyło, jednak żadne z nich pojedynczo nie jest w stanie poprawić znacznie sytuacji. Sądzę, że dojrzała już ona do tego, by problemy zacząć rozwiązywać kompleksowo. Pamiętajmy, że śródmieście jest wizytówką nie tylko Katowic, ale całej aglomeracji.  Jeśli pozwolimy mu popadać w ruinę, odbije się to negatywnie na całym mieście i miastach sąsiednich. Wtedy w całej Polsce utwierdzi się wizerunek Aglomeracji Śląskiej jako zbieraniny małych i średnich miast, gdzie nawet nie warto przyjechać. A skoro inne polskie miasta wypromowały się na swoich pięknych, zadbanych centrach, to my także możemy.