czwartek, 20 grudnia 2012

Komunikacją miejską się (nie) opłaca

          Jakiś czas temu na stronie internetowej KZK GOP natrafiłem na odnośnik do „cudownego narzędzia”, które jest w stanie porównać nasze koszty podróży samochodem i komunikacją miejską. Cudo to dostępne jest tutaj, a jego celem jest wykazanie oszczędności związanych z przesiadką z auta do komunikacji zbiorowej w oparciu o cenę paliwa, spalanie naszego samochodu, oraz przejeżdżany dziennie dystans.

          Jak wiadomo jakość usług świadczonych przez KZK GOP od dawna leży i kwiczy, a strategia rozwoju firmy zakłada wmawianie pasażerom, że jest dobrze i tanio, zamiast reformowania spółki. Dlatego narzędzie to zamiast udowodnić, co można zyskać jadąc komunikacją publiczną, obnaża jej słabość. Według kalkulatora komunikacja zbiorowa okazuje się wcale nie taka tania, a mało skomplikowany algorytm nie uwzględnia wielu czynników dodatkowych, przede wszystkim czasu straconego w autobusach i tramwajach. Smutna sprawa, ale mimo iż jestem wielkim zwolennikiem silnego transportu zbiorowego, kalkulator ten tylko upewnił mnie w przekonaniu, że komunikacją miejską jechać się nie opłaca.



          Przedstawię to na podstawie dwóch przykładów, które wprowadzę do kalkulatora:

          Przykład pierwszy: bardzo realny, bo przedstawiający mój dojazd do pracy:
17L LPG/100km, 12km w ciągu dnia, powiedzmy przez 20 dni. A więc zgodnie z kalkulatorem, jadąc pojazdami KZK GOP z biletem miesięcznym, zamiast moim samochodem, zaoszczędzę… minus 10 zł. Dla nieobeznanych tłumaczę: 10 zł stracę. Tak więc wstępnie okazuje się, że na krótkich trasach komunikacja publiczna jest droższa niż bardzo nieekonomiczne auto.

          Jedziemy dalej: jestem bardzo pracowity, więc pracuję 30 dni w miesiącu. Kalkulator podpowiada mi, że dzięki temu oszczędzam oszałamiającą kwotę 43zł. Jest to już jakiś realny zysk z pozostawienia auta w garażu. Problem w tym, że zamiast w godzinach szczytu pracę zwykle kończę po godzinie 22, również w weekendy. Co wtedy oferuje mi komunikacja miejska? Nic. Pomiędzy Bytkowem w Siemianowicach, a Os. Witosa w Katowicach nie ma wtedy ani jednego połączenia. Nie wspominając już o wszelkich świętach czy innych okazjach. Na dowód tego podaje link do wyszukiwarki KZK GOP, która stwierdza po bardzo długim wyszukiwaniu, że nie znaleziono ŻADNYCH połączeń… Czyli po 22.30 do domu nie dojadę wcale. No i co mi po tych zaoszczędzonych 43zł? Pewnie wystarczy mi dwa razy na taksówkę do domu. Ale jeśli takich pracujących dni wekendowych będę mieć nie dwa, a osiem (bo minimum tyle dni wolnych trafia się co miesiąc), zamiast zaoszczędzić 43zł, dopłacę grubo ponad 100zł.

         I tyle w temacie twardej waluty. Jednak żeby w pełni pokazać „oszczędzanie made by KZK GOP”, trzeba wziąć pod uwagę inne koszta, szczególnie takie jak stracony czas. Nie jest to nic niezwykłego, gdyż od dawna straty czasu np. w korkach, przelicza się na realne koszty finansowe. Dlatego doliczę za każdą dodatkową godzinę przejazdu kwotę 10zł po stronie kosztów. Myślę, że nie jest to astronomiczna stawka godzinowa i jest realna do osiągnięcia dla pracującego ludu Polski.
Aby nie pogrążać KZK dokumentnie, założę, że po 22 kursują jakieś autobusy pomiędzy Osiedlem Witosa a Siemianowicami (chociaż tak nie jest). W porze późnowieczornej jeśli dojadę do domu w czasie 1 godziny i 15 minut, to powinienem uważać się za szczęściarza. Tę trasę samochodem przy umiarkowanym ruchu pokonać można w 0 godzin i 15 minut, a po godzinie 22 w około 10 minut. A zatem przy przejazdach tam i z powrotem jestem w stanie stracić dwie godziny dziennie, czyli 60 godzin miesięcznie. Przy założonej stawce 10zł/h tracę miesięcznie 600zł, a wszystko dzięki uprzejmości KZK GOP. Serdecznie dziękuję, bez was nie byłoby to możliwe.

          A jako wisienkę na torcie dołożę fakt, że wspomnianą trasę, która z przesiadkami zajmuje około 1 godziny i 15 minut, pokonać można spacerkiem w 40-50 minut.

          Przykład drugi: być może mój dojazd do pracy jest ewenementem na skalę światową, dlatego do kalkulatora wrzucę coś innego. Weźmy ekonomiczne auto (o fuj!), spalające 5L/100km, również z instalacją gazową. Do tego trasa z Zabrza do Katowic, odległość rzędu 20km. Ceny porównywalne, nadal taniej jest jeździć autem, choć jedynie o 2zł. Jednak komfort i czas podróży samochodem nokautują komunikację miejską, o czym chyba nie ma sensu pisać.


          Idąc za ciosem, pozwoliłem sobie wykonać podobne zestawienie dla biletów jednorazowych. Otóż jednorazowy przejazd z Osiedla Witosa do Siemianowic Śląskich (6-7km) wymaga zakupienia dwóch biletów po 3zł, lub jednego za 4,40zł. Ta sama podróż moim autem, spalającym 17L gazu na 100km kosztować będzie ok. 3-4zł. Tak więc znów taniej, wygodniej i szybciej niż z KZK GOP. Natomiast jeśli jedziemy w większą ilość osób, koszty komunikacji zbiorowej rosną geometrycznie. Podróż w jedną stronę do Siemianowic dla pięciu osób to 30zł przy dwóch biletach lub 22zl przy jednym droższym.

          Jak już pisałem nie raz, nie tylko na tym blogu, bardzo zależy mi na rozwoju komunikacji publicznej i wiem, że do niej należy (albo powinna należeć) przyszłość. Dlatego niezręcznie mi pisać to, co piszę, ale komunikacja miejska nie oferuje swoim pasażerom prawie niczego. Jest niedopasowana do potrzeb podróżnych i powolna. To wiemy od dawna. Teraz okazuje się także, że jest bardzo droga. Dawno temu stała się środkiem transportu dla osób, których nie stać na własny samochód, ale obecnie straciła nawet walor finansowy. Bez gruntownej reformy pozostanie koniecznością tylko dla osób, które jeszcze, lub już nie mogą same prowadzić pojazdów lub dla wracających do domu w stanie uniemożliwiającym samodzielne prowadzenie pojazdu. A zatem może to już czas, szanowni włodarze KZK GOP wziąć się do roboty, zamiast promować durnowate kalkulatory i opowiadać jak to jest dobrze i tanio.