poniedziałek, 29 lipca 2013

Mania Ekranowania



          Ekrany dźwiękochłonne w Polsce, a na Śląsku chyba w szczególności, to bardzo ciekawy i innowacyjny w skali Europy temat. Pożądane przez mieszkańców osiedli, przeklinane przez architektów i urbanistów, pojawiają się w coraz to bardziej idiotycznych miejscach. Miasto Katowice również w tej niechlubnej dziedzinie ma znaczące osiągnięcia. Z jednej strony ekrany są stawiane w centrum miasta, przy zwykłych miejskich alejach i ulicach, z drugiej strony mieszkający przy drodze wylotowej z miasta takowych nie mogą się doprosić. Czy ktoś tu stara się robić ludziom na złość, czy po prostu sprawa jest zamotana w tryby urzędniczej maszynerii?
          Żeby nie być gołosłownym, już spieszę z precyzyjnymi przykładami. Na jednym z najbardziej reprezentacyjnych odcinków ulic w mieście, na Alei Roździeńskiego, zaraz obok katowickiego ronda, kierowcy jadą w „tunelu” pomiędzy ekranami. Tymczasem droga, którą przemierzają, to zwykła aleja w terenie zabudowanym. Po jednej stronie znajdują się bloki, po drugiej reprezentacyjne miejskie inwestycje takie jak Centrum Kongresowe, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, czy Muzeum Śląskie wraz z kompleksem pokopalnianych budynków. Z ulicy tej zamiast widoków na te wizytówki Katowic i Śląska podziwiać możemy jedynie brudną ścianę dźwiękochłonną. Dodajmy, że na drodze tej obowiązuje zwykły miejski limit do 50km/h, a cały ruch tranzytowy przebiega tunelem pod spodem. Oczywiście mieszkańcom to brzydkie sąsiedztwo jest na rękę, bo dzięki temu w swoich blokach w centrum miasta mogą poczuć ciszę jak na wsi. Zapewne można udowadniać, że ruch na tej ulicy jest duży, ale nie jest większy niż na innych tego typu alejach na całym świecie. Idąc tym tropem, ekrany powinny stać na wszystkich głównych ulicach w Warszawie np.: na Alejach Jerozolimskich, na Marszałkowskiej czy Emilii Plater (a ruch tam jest znacznie większy niż na Roździeńskiego).

          Tymczasem jadąc Roździeńskiego od centrum na wschód, około 2 km dalej kończy się teren zabudowany, a więc teoretyczna prędkość wzrasta do 100km/h, nie ma tunelu, zatem oprócz ruchu lokalnego pojawia się też tranzytowy, a tutaj ekranów już nie ujrzymy. Mieszkańcy Osiedla Bulwary Rawy parokrotnie się o nie upominali - bezskutecznie. Trudno się im dziwić, skoro w tym rejonie ruch jest znacznie większy i szybszy niż w centrum koło Ronda, a tam ekrany są. Gdzie tu sens i logika? Może ma to zachęcać do przeprowadzki z Zawodzia do Śródmieścia? Może urzędnicy lub projektanci postanowili zasłonić najważniejsze miejskie atrakcje w obawie przed szpiegostwem? A może ma to skłonić zaciekawionych podróżnych do zatrzymania się by zajrzeć za wielkie parawany?

          Można powiedzieć - stało się. Tak zbudowaliśmy, spieprzyliśmy i nie ma pieniędzy aby to naprawić, ale teraz będzie lepiej. Niestety tak nie jest. Kolejne inwestycje drogowe tylko pogłębiają chaos i irracjonalne rozmieszczenie osłon dźwiękowych. Najlepszym przykładem na to jest budowana właśnie ulica Śródmiejska, która ma przebiegać przed Superjednostką. Skoro ulica ma przebiegać tak blisko, mieszkańcy zażyczyli sobie, a jakże, ekranów dźwiękochłonnych. Oczywiście nikt nie wziął pod uwagę, że ma być to mała wąska uliczka o prędkości 30km/h, która nie wygeneruje prawie żadnego hałasu. Oprócz tego, mieszkania w tym budynku zaczynają się na wysokości czwartej kondygnacji, a żaden ekran tak wysoko sięgać nie będzie. Zatem dostaniemy kolejne autostradowe panele, tym razem w ścisłym centrum miasta, które w dodatku w żadnym stopniu nie przysłużą się poprawie komfortu kogokolwiek. A żeby było jeszcze bardziej komediowo, to w bliskim sąsiedztwie krzyżują się dwie wielkie aleje, znajduje się rondo i wjazd do podziemnego tunelu. Oczywiście taki węzeł komunikacyjny musi powodować pewien hałas i od tego hałasu nie sposób w żaden racjonalny i estetyczny sposób odgrodzić mieszkańców, ot taka jest cena życia w centrum miasta. Jeśli w takiej sytuacji mała uliczka z ograniczeniem do 30km/h komuś przeszkadza, to można porównać to do sytuacji, gdy w hali pełnej pracujących maszyn, komuś przeszkadzałoby mruczenie kota.