Moje Artykuły

Wybrane artykuły, opublikowane przeze mnie na stronie GKW24. Niestety po zmianie właściciela i przemianowaniu na Silesia24 artykuły się straciły. Zamieszczam więc tutaj tylko kilka, moim zdaniem najciekawszych:




Nowy Rynek?
15.04.2010

To, z czego Katowice słyną w kraju i poza nim to oczywiście Spodek. Ale Katowice są również słynne ze swojego rynku...ponieważ z rynkiem w standardowym słowa tego rozumieniu nie ma nic wspólnego. Dlatego też mieszkańcy miasta od wielu lat (nawet nie odważę się policzyć ilu) przyjmują z entuzjazmem nowe pomysły na wygląd tego najważniejszego w każdym mieście placu. Całkiem niedawno, po latach dywagacji z pogranicza horroru i Science Fiction został wybrany projekt do realizacji. Ale czy ten projekt ma szanse stworzyć w Katowicach rynek z prawdziwego zdarzenia?


Niestety zamiast euforii znów jest wielki zawód. Projekt jest kontrowersyjny pod wieloma względami i nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Podstawą do przygotowania wyglądu rynku był plan Koniora dla centrum Katowic. Zakładał on gruntowną przebudowę alei Korfantego, oraz przesunięcie rynku na jego historyczne miejsce, czyli pomiędzy Teatr Wyspiańskiego a obecny Skarbek. Wizja ta wydawała się optymistyczna, chociaż odległa. Do czasu aż przedstawiono trzy koncepcje wyglądu samego rynku.

Koncepcje te mówiąc najdelikatniej nie powalały. Każda składała się z zespołu przypadkowych elementów, które równie dobrze można by ze sobą wymieszać. Znacznie lepszy efekt można by uzyskać gdyby nie tworzyć trzech sztywnych wersji, ale właśnie móc połączyć ich najlepsze części składowe. Tak, więc na każdej koncepcji, nowy Miejski Obiekt Wielofunkcyjny, pomiędzy Domem prasy a Zenitem wygląda inaczej (żaden mi się nie podoba, znacznie bardziej odpowiadała mi forma według planu Koniora, łącząca się mocno z Domem Prasy obszernymi podcieniami), w każdym jest inna nawierzchnia, inna mała architektura, inne wiaty przystankowe, inne rozplanowanie ruchu, inne zagospodarowanie Rawy i zieleni miejskiej. A żeby jeszcze bardziej utrudnić rozeznanie, każda koncepcja została pokazana na zupełnie innych ujęciach. Do tej pory jedyną osobą, która twierdzi, że umie odróżnić warianty przebudowy jest Prezydent Piotr Uszok. Warto jeszcze wspomnieć o planowanym budynku, który według Koniora miał powstać pomiędzy nowym rynkiem a aleją Korfantego. Nowe koncepcje „milczą” na ten temat.


mapa przedstawiająca wybrany wariant przebudowy rynku
Tak, więc te dosyć rozmydlone warianty zostały przedstawione mieszkańcom miasta do oceny, celem wyboru najlepszego. Zastosowano też furtkę bezpieczeństwa w postaci możliwości zanegowania wszystkich trzech opcji. Jak nie trudno się domyślić Katowiczanie zniechęceni obecną mizerią rynku i zachęceni pięknem wizualizacji unikali tej opcji (a szkoda). Wybrany został wariant nr.2 ciężko powiedzieć dlaczego. Chyba z powodu tunelu, który pod rynkiem miałby połączyć ulicę Warszawską z Mickiewicza. Jednak komunikacja na osi wschód zachód w Katowicach jest stosunkowo dobra, szczególnie w obliczu istnienia 500 metrów na północ Drogowej Trasy Średnicowej. Znacznie bardziej wolałbym tunel na osi północ-południe, łączący Korfantego z Dworcową/Kościuszki. Obecnie pojazdy pokonujące tę trasę krążą po wąskiej Słowackiego i Dworcowej, oraz w przeciwną stronę, po Wojewódzkiej, Francuskiej, Warszawskiej i Moniuszki.

Jednak te dyskusje schodzą na plan dalszy w obliczu samego faktu budowy tunelu niejako „przy okazji”. Zastanawiam się, dlaczego o istnieniu bądź nie istnieniu tunelu miałyby decydować konsultacje społeczne, w dodatku na inny temat. Owszem, obywatele mogą ocenić wygląd poszczególnych wariantów, ale to czy tunel powinien powstać czy nie, to jest sprawa speców od transportu. To oni powinni wiedzieć czy jest potrzebny i jak się sprawdzi. Tymczasem bardzo możliwe, że to właśnie tunel spodobał się większości głosujących na tę koncepcję. Osobiście uważam za wielce prawdopodobne, że nawet w wypadku realizacji tej koncepcji tunel nie powstanie, bo będzie za drogi, bo na drodze „staną” nowopowstałe instalacje podziemne, bo nie będzie na niego zapotrzebowania. Aby pozostać obiektywnym należy też wspomnieć o plusach ewentualnego tunelu. Dzięki jego budowie będzie można uwolnić od ruchu samochodowego i zdefiniować na nowo funkcje ulic Moniuszki i Szkolnej, miejmy nadzieje, na bardziej przyjazną pieszemu. Niestety straci na tym Warszawska, która jest bardziej predysponowana do ruchu pieszego. Tym bardziej, że z powodu małej szerokości tej ulicy, wylot został rozbity na dwa niezależne i zajmować miałby sporo miejsca, co wytworzy martwą przestrzeń w miejscu gdzie najbardziej pragniemy ją ożywić. W pewnym stopniu ratunkiem mogłoby być odsunięcie wylotów tunelu od rynku. Niestety podniesie to znacznie koszty po przez wydłużenie tunelu.

Najważniejszym aspektem nowego rynku jest aspekt socjologiczno-urbanistyczny. Zarówno wybrany wariant, jak i pozostałe nie skupiają się prawie wcale na funkcjach nowego rynku, ani na tym jak przyciągnąć do niego ludzi. Takie podejście może spowodować powstanie kolejnej martwej przestrzeni w centrum jak miało to miejsce z ulicą Mariacką.

Miejski Obiekt Wielofunkcyjny, którego notabene nie obejmował projekt przebudowy rynku, powinien być głównym miejscem stymulującym ruch na rynku. Mówi się, że tam, jak i do zmodernizowanego Domu Prasy mają się wprowadzić wydziały Urzędu Miasta. Jest to pomysł najgorszy z możliwych, służący tylko komfortowi urzędników a nie miastu. Owszem, górne piętra Domu Prasy może zając magistrat, ale parter i pierwsze piętro powinny zostać przeznaczone na usługi o charakterze miastotwórczym. Podobnie parter MOW, powinny zająć puby i restauracje z zewnętrznymi ogródkami. Jego wyższe piętra nasi forumowicze chętnie przeznaczyliby np. na muzeum multimedialne.



Kolejną ważną sprawą wydaje się stworzenie w tym miejscu symbolu, charakterystycznego tylko dla Katowic tak, aby rynek był od razu kojarzony ze stolicą województwa. Projekt czegoś takiego nie przewiduje. Moim zdaniem świetnym pomysłem byłaby Kuźnia wodna, która widnieje w herbie Katowic. Pomysł nie jest nowy i pojawiał się wielokrotnie. Kuźnia taka mogłaby stanąć nad odsłoniętą rzeką Rawą. Niestety zamiast odsłoniętej Rawy projekt zakłada płytki ciek wodny w jej śladzie. Z takim rozwiązaniem ciężko byłoby połączyć, obracane siłą płynącej wody, koło kuźni. Jednak pozostaje to wykonalne.

Sądzę, że na nowym rynku dobrze odnajdzie się dom handlowy Zenit, którego podcienia tworzą ciekawą przestrzeń miejską. Gorzej ze Skarbkiem, który wprawdzie zyskał na adaptacji podcieni, jednak nadal obraca się tyłem do rynku. Tutaj trzeba zdecydowanie popracować nad układem parteru.

Zarówno omówienie tych oficjalnych jak i zupełnie inne, nowatorskie koncepcje przebudowy rynku i okolic możecie Państwo znaleźć na naszym forum. Wspomnę tu tylko o jednej, najciekawszej, która zakłada utworzenie rynku u wylotu ulicy Stawowej. Przebiegająca tamtędy ulica Mickiewicza skryłaby się w krótkim tunelu a u góry powstałby plac, od strony południowej zamknięty klasyczną zabudową, od strony północnej nowymi budynkami na Placu synagogi i przed Liceum Mickiewicza. Miejsce to jest na głównej linii ruchu pieszego, a przebudowa pobliskiego Supersamu na galerię handlową, tylko zwiększy jego atrakcyjność. Jeśli chcecie Państwo skomentować którekolwiek z tych pomysłów, podzielić się własnymi koncepcjami, lub zając stanowisko w sprawie przebudowy rynku, serdecznie zapraszam do dyskusji na forum. Wystarczy kliknąć w link pod spodem.

Katowice < 300 000
15.02.2010

Według wstępnych informacji od komisarzy wyborczych, liczba mieszkańców Katowic spadła poniżej 300 tysięcy. Spadająca liczba mieszkańców naszego miasta nikogo już nie dziwi, ale nikt nie spodziewał się, że „3 stówy pękną tak szybko”. Zwykle dyskusje o zmniejszającej się liczbie ludności podsumowywane są rubasznym ”no, więc Panie i Panowie - do roboty”. Tymczasem problem jest bardzo poważny i w kontekście miasta nie dotyczy jedynie zmniejszenia liczby narodzin. Postaram się przeanalizować przyczyny tej sytuacji i zaproponować realne środki zaradcze.

O złej sytuacji demograficznej Polski mówi się właściwie od lat 90-tych. Upragniona przez Polaków wolność paradoksalnie szła w parze z ograniczeniem liczby narodzin. W skali całego kraju zjawisko to jest o tyle poważne, że prowadzi do starzenia się społeczeństwa i może pociągnąć za sobą np. do załamanie systemu emerytalnego. Ten problem jest udziałem większości krajów rozwiniętych, ale w Polsce jest on szczególny, gdyż nad Wisłą główną piecze nad emeryturami sprawuje niesławny ZUS. Tutaj ze składek pracowników utrzymywani są emeryci a pieniędzy brakuje zawsze, niezależnie od ilości świadczeń. Wzrost liczby emerytów przy jednoczesnym ograniczeniu pracowników płacących składki sformalizuje upadłość systemu rent i emerytur.

Ogólno krajowy, lub nawet ogólnoeuropejski, kryzys demograficzny jest, czym innym niż kryzys demograficzny miast. Owszem, zmniejszona liczba narodzin wpływa negatywnie na demografię miast, ale nie jest czynnikiem dominującym. W erze gospodarki wolnorynkowej, mieszkańcy sami wybierają dla siebie dogodne miejsce zamieszkania. Tak więc rozwijają się miasta które mają coś do zaoferowania potencjalnym mieszkańcom, lub też takie które tylko się takimi wydają. W tej sytuacji demograficznie puchnie Warszawa, która wydaje się być jedynym miastem w kraju gdzie można zrobić prawdziwą karierę i zarobić większe pieniądze. Im bardziej Warszawa pęcznieje tym więcej ludzi opuszcza pozostałe miasta. Przez to stają się mniej atrakcyjne dla inwestorów, którzy „idąc za kapitałem ludzkim” też wybierają stolicę. W efekcie miasta nie tylko tracą mieszkańców, przede wszystkim tracą potencjalnie najcenniejszych specjalistów w swoich branżach. Pod tym względem Warszawa jest bezkonkurencyjna i wysysa z kraju to, co najlepsze. Miasta takie jak Kraków, Wrocław czy nawet Gdańsk, bronią się przede wszystkim swoim wizerunkiem i klimatem centrum. Tutaj, nawet jeśli zarobki i kariery nie są tak fenomenalne jak w stolicy, warto mieszkać, bo jest ładnie, a nawet nie koniecznie wszędzie jest ładnie, ale panuje opinia, że tak jest.

A jakie są przyczyny kryzysu demograficznego w Aglomeracji Śląskiej i jak temu przeciwdziałać? Podstawą działania powinno być zlecenie specjalistycznych badań, mających na celu sprecyzować dokładne przyczyny wyludniania się miast. Dopiero mając dokładne dane, z czym walczymy, można zabrać się do samej walki. Natomiast dysponując standardową wiedzą o regionie, którą przede wszystkim powinni posiadać włodarze naszych miast, wskażę najbardziej oczywiste przyczyny zaistniałej sytuacji, oraz zaproponuję wstępne metody przeciwdziałania.


Wizerunek miasta:

Wizerunek Katowic, jak i całej Aglomeracji Śląskiej w większości kraju jest negatywny. Panuje przekonanie o brzydocie Śląska, o tym, że jest brudny, zanieczyszczony, zadymiony i zaniedbany. Przekonanie to jest wynikiem starych i zakrzepłych stereotypów, które bardzo trudno jest przełamać. O tyle trudniej, że my sami je utrwalamy. Nieraz nie patrząc wokół powtarzamy wbrew prawdzie jak to u nas jest źle niedobrze, czarno i brudno. Podstawowy stereotyp, zanieczyszczenia: wbrew powszechnej opinii w Aglomeracji Katowickiej powietrze jest znacznie lepszej jakości niż chociażby w fetyszyzowanym przez nas Krakowie. Wynika to z mniejszego zagęszczenia ludności i sporej ilości zieleni na Śląsku. No właśnie - ilość zieleni. Ta również jest wyższa niż w innych polskich aglomeracjach, w bezpośrednim sąsiedztwie miast mamy piękne lasy, nie raz wyjątkowo cenne przyrodniczo. Kolejnym stereotypem jest przemysłowy charakter Katowic. Tymczasem większość zakładów przemysłowych została albo zlikwidowana, albo ich uciążliwość dla środowiska jest poważnie zredukowana. Podstawowymi płaszczyznami rozwoju miasta są usługi, handel, kultura oraz szkolnictwo wyższe. Dopóki jednak tych faktów nie przyjmują do wiadomości sami Katowiczanie, o reszcie kraju nawet nie wspominam, dopóty wizerunek Śląska i jego stolicy będzie determinowany przez zadymione szyby kopalń.

Przeciwdziałanie:

Priorytetem powinno być wypracowanie pozytywnego wizerunku na zewnątrz. Skoro wypromować mógł się Wrocław czy Kraków to Katowice również mogą. Z tą różnicą, że Katowice powinny się promować jako miasto nowoczesne a nie potykać się z Krakowem na wiek i ilość zabytków. Można podkreślić przemysłową przeszłość i zabytki techniki, ale nie może to być głównym motorem napędowym wizerunku miasta, gdyż nadal będzie łączyć Katowice z Przemysłem i pogłębiać stereotypy. Dobra, konsekwentna kampania promocyjna na terenie Polski kosztować będzie grube miliony, ale jej skutki na pewno będą zauważalne. Natomiast Katowice mają problem z konsekwencją trzymania się swoich działań. Jeżeli promujemy Katowice jako miasto wyjątkowo nowoczesne, nie możemy pozwolić sobie na remont stylizujący ulicę 3-go na XIX wiek. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na mniejsze działania promocyjne, które nadarzają się przy okazji wszelakich wydarzeń, głównie artystycznych. Pozytywnym przykładem może być Bielsko Biała, które promuje się przy okazji kręcenia tam filmu „Kret”. Na pewno znajdą się osoby, które chętnie poznają miasto, które oglądali na „szklanym ekranie”.


Centrum miasta:

         Kolejnym czynnikiem, tym razem całkowicie realnym, odstraszającym ludzi od miasta jest wizerunek jego centrum. Zarówno Śląsk jak i Katowice są wyjątkowo zdecentralizowane. Efekt jest taki, że obrzeżne dzielnice potrafią być całkiem urokliwe, podczas gdy centrum miasta jest zapomniane i zaniedbane. Śródmieście, mimo iż bardzo ciekawe architektonicznie nie przyciąga ludzi. A jak widać na omawianych przykładach Wrocławia i Krakowa, to właśnie ”odpicowane” centrum jest kluczem do sukcesu na zewnątrz. Mało kto zdaje sobie sprawę, że przedmieścia tych miast są przeciętne, a często znacznie brzydsze od naszych śląskich.

Przeciwdziałanie:

Dlatego głównym celem powinna być realna poprawa wyglądu miasta. Centrum musi być magnesem nie tylko ściągającym mieszkańców, ale także osoby z zewnątrz. Przebudowa dworca PKP, przebudowa rynku i Korfantego oraz budowa Centrum Kongresowego, siedziby NOSPR i Muzeum Śląskiego powinny być tutaj priorytetem, ale nie tylko to. Ważny jest też wizerunek reszty śródmieścia. Wpisują się w niego trwające remonty ulic i chodników, ale powinny iść za nimi remonty kamienic. To właśnie wygląd zewnętrzny budynków determinuje czy miasto się nam podoba czy nie, szczególnie gdy jesteśmy w nim po raz pierwszy.
Przy wszelkich przebudowach, przede wszystkim tej największej - rynku - ważne jest by zadbać o przyjazną przestrzeń dla ludzi. Typową spuścizną po urbanistyce PRLu jest niezła architektura w połączeniu z fatalną, nieprzyjazną pieszemu urbanistyką. Dlatego potrzebne są działania, które tchną życie w ciekawe acz źle zagospodarowane miejsca. Przykładem pozytywnej przebudowy jest tutaj skrzyżowanie Stawowej, Chopina i Mickiewicza. Do tej pory było po prostu asfaltowym skrzyżowaniem połączonym z parkingiem. Po przebudowie znalazło się miejsce i dla pieszych i na ogródek piwny i dla samochodów. Ważne jest także wtłaczanie do centrum dużej ilości drzew, gdyż poprawia to znacznie odbiór i klimat miasta. Jak dużo dają drzewa widać szczególnie na ulicach Barbary i Wita Stwosza, gdzie po zeszłorocznych akcjach wycinkowych ulice są łyse jak kot sfinks. Oprócz tego wskazana jest dbałość o to, co już mamy. Niesprzątane chodniki, niekoszone trawniki i torowiska tramwajowe są w naszym mieście plagą skutecznie obniżającą walory estetyczne przestrzeni miejskiej.


Rynek mieszkaniowy: 

Kolejnym czynnikiem potęgującym kryzys demograficzny, ale też dokładnie go ilustrującym jest rynek mieszkaniowy. Problemem Katowic nie jest brak mieszkań, tylko ich fatalny stan techniczny i brak chętnych na lokale. Wystarczy porównać ceny mieszkań w Katowicach z omawianym wcześniej Krakowem czy Wrocławiem. Są niskie, bo nie ma na nie popytu. Tutaj jest odnośnik do wszystkich omawianych tez. Zły wizerunek i niska atrakcyjność miasta sprawiają, że lokale stoją puste i ciężko je sprzedać, natomiast nowe mało kto chce budować. Do tego struktura rynku mieszkaniowego jest wyjątkowo patologiczna. W każdym normalnym mieście, im bliżej centrum, tym nieruchomości są bardziej atrakcyjne a ceny wyższe. W Katowicach jest dokładnie na odwrót. Centrum straszy pustostanami, na które nikt nie ma ochoty, a najdroższe mieszkania powstają na obrzeżach miasta, po okolicznych polach i lasach - znów odbijamy się od niskiej atrakcyjności centrum.

Przeciwdziałanie:

Trudno tutaj mówić o przeciwdziałaniu, gdyż sytuacja na rynku mieszkaniowym nie jest przyczyną a skutkiem problemów demograficznych. Pomysłem miasta jest budowa nowych mieszkań w ramach TBS-ów. Owszem ma to sens gdyż jest spora lista osób oczekujących na takie mieszkania, jednak na pewno nie poprawi to realnie sytuacji. W ramach gospodarki lokalowej, miasto oprócz budowy wspomnianych TBS-ów powinno położyć nacisk na remonty istniejących lokali, szczególnie w śródmieściu. Celem powinno być ściągnięcie do centrum jak największej ilości mieszkańców. Gdy centrum będzie atrakcyjne, deweloperzy będą chcieli tu budować a ludzie będą chcieli tu zamieszkać.


Kształcenie/praca: 

Jeśli chodzi o zatrudnienie i rynek pracy, statystycznie Katowice prezentują się bardzo dobrze. Niestety oferowany tutaj profil pracy najczęściej nie spełnia oczekiwań młodych ludzi. Dobrze płatne stanowiska pracy występują głównie w przemyśle ciężkim i wydobywczym. W handlu i usługach praca zwykle jest mniej atrakcyjna a rozwój kariery często łączy się z koniecznością wyjazdu np. do Warszawy. Stosunkowo mały jest też rynek pracy dla wysoko wykwalifikowanych specjalistów a to właśnie z nimi wiązany jest największy rozwój.
Katowice są sporym ośrodkiem akademickim i ściągają dużą liczbę studentów, ci jednak, po uzyskaniu dyplomu często opuszczają miasto by realizować się w miejscach bardziej do tego odpowiednich. Oczywiście mają na to wpływ wszelkie omawiane tu czynniki demograficzne, jednak decydująca wydaje się być przede wszystkim dostępność rynku pracy.

Przeciwdziałanie:

            Miasto powinno nie tylko sprzyjać, ale także zabiegać i walczyć o jak największą ilość miejsc pracy. Powstanie nowoczesnych zakładów przemysłowych to dopiero początek. Wraz z nimi rozwija się rynek biurowy i powstają lokalne oddziały firm. Pod budowę zakładów przemysłowych miasto powinno mieć kilka wolnych działek w strefie podmiejskiej. W samym centrum ważne jest wspieranie powstawania budynków biurowych. Całość miasta powinna być ogarnięta Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego, tak aby potencjalny inwestor od razu wiedział co i gdzie może wybudować.
Katowice powinny też ściągać jak największą liczbę studentów. Wspierać powstawanie nowych uczelni i nowych kierunków, a także przede wszystkim inkubatorów przedsiębiorstw; sprzyjając otwieraniu wysoko wykwalifikowanych miejsc pracy, tak by absolwenci szkół wyższych mogli realizować swoje kariery na Śląsku, zamiast wyjeżdżać do wspominanej już nie raz Warszawy. Miasto powinno też promować i wspomagać uczelnie wyższe. W Katowicach ważna jest np. budowa Campusu Akademickiego z prawdziwego zdarzenia, tak aby otoczenie Uniwersytetu Śląskiego nie było powodem wstydu i zażenowania. Takie działania nie tylko poprawiają odbiór uczelni, ale także samego miasta jako prężnego ośrodka akademickiego.


Suburbanizacja/Dezurbanizacja:

            Są to ogólnoświatowe trendy w urbanistyce, gdzie po zasiedleniu miasta, wraz z rozwojem komunikacji i wzrostem zamożności obywateli, część z nich wyprowadza się poza miasto, dojeżdżając do pracy do centrum.

Przeciwdziałanie:

Zjawisko to jest niebezpieczne dla wszystkich dużych miast. Aby mu przeciwdziałać miasta powinny stawać się jak najbardziej atrakcyjne i przyciągać mieszkańców komfortem życia, dostępnością infrastruktury oraz tym, czego ludzie szukają poza miastem: bezpieczeństwem, ciszą i spokojem. Przy walce z procesami suburbanizacyjnymi w Aglomeracji Śląskiej można wykorzystać jej zdecentralizowany charakter. Dzięki temu osoby uciekające z miasta na wieś, nie muszą opuszczać granic administracyjnych miast. Mogą po prostu wyprowadzić się do podmiejskich dzielnic takich jak Murcki, Podlesie czy Kostuchna, lub w ostateczności przenieść się powiedzmy do Mikołowa.


Ostatnim sposobem, rzekłbym ostatecznym, ze względu na działanie czysto statystyczne, jest przyłączenie do Katowic okolicznych miast. W ten sposób przyłączając tylko Siemianowice Śląskie, Chorzów i Świętochłowice można osiągnąć liczbę ponad pół miliona mieszkańców. Oczywiście demograficznie, poza zmianą na papierze, sytuacja nie ulegnie żadnej poprawie.

Wymienione wyżej zjawiska to tylko najważniejsze z przyczyn recesji demograficznej miasta i całej aglomeracji. Wbrew pozorom jest to jeden z najpilniejszych problemów, jakie musimy rozwiązać, jeśli za 30 czy 40 lat nie chcemy żyć w mieście duchów, ze wspaniałą infrastrukturą, z której jednak nie będzie miał kto korzystać. Mimo iż na pełne i oficjalne dane, co do liczby ludności miasta trzeba poczekać do spisu powszechnego, jednak już teraz trzeba podjąć środki zaradcze, aby czarny scenariusz się nie spełnił. Wprawdzie Urząd Miasta dostrzega problem, ale jak zawsze planowane działanie jest zbyt wybiórcze. Pamiętajmy, że za człowiekiem idą inwestycje. Tam gdzie ściągają ludzie firmy chcą inwestować, budować, otwierać nowe filie, tak więc przyciągnięcie nowych mieszkańców do miasta powinno być filarem strategii miejskiej.



Centrum jest tylko jedno
17.12.2009

- u nas jest więcej przestrzeni
- do nas możesz zabrać zwierzaka
- u nas spacer to świeże powietrze, a nie klimatyzacja
- u nas są pory dnia
- u nas trudniej zarazić się grypą

To tylko niektóre z argumentów za tym, aby na zakupy udać się do centrum miasta. Argumenty te pochodzą z ulotki, którą znalazłem w swojej skrzynce pocztowej. Okazała się całkiem miłym akcentem wśród niekończących się reklam Marketów, Pizzeri oraz ofert kompleksowej wymiany okien i drzwi. Celem owej ulotki jest rozpropagowanie centrum Katowic, jako miejsca handlu, usług, rozrywki itd. Autorzy nawet nie próbują ukrywać, że ich głównym oponentem są wielkie centra handlowe, które wyssały większość ludzi z tego prawdziwego centrum.

Sama ulotka ma kształt czytelnej mapki ścisłego centrum miasta z zaznaczonymi głównymi lokalami usługowymi. Zgodnie z opisem jest ich tam ponad 500. Wszystko jest wypisane i naniesione na mapę. Po więcej informacji jesteśmy odsyłani na stronę: http://centrumkatowic.pl/ Tutaj informacje są znacznie obszerniejsze, ułatwione jest wyszukiwanie interesujących nas lokali, czasami można zobaczyć ich opis czy zdjęcia. Na razie jest ich stosunkowo mało, ale mam nadzieję, że to się zmieni. W końcu to bardzo dobra reklama. Sam zainspirowany tą stroną zamierzam odwiedzić puby, których do tej pory nie znałem

Z wybranymi, przytoczonymi na wstępie argumentami zgodzić się wypada, ale na pewno nie dla wszystkich będą to argumenty na ”tak”. Dyskusyjna natomiast może być kwestia, czy centrum ma faktycznie tyle do zaoferowania, aby być alternatywą dla molochów handlowych. W obecnej postaci, może z tym być różnie. Bez wątpienia na pochwałę zasługuje fakt, że miasto widzi problem migracji handlu na zewnątrz i stara się temu przeciwdziałać. Jest to też próba „rozkręcenia” ulicy Mariackiej, co ze względu na jej położenie może być trudne. Natomiast czy akurat taka metoda jest dobra w czasie obecnej stagnacji nie chcę wyrokować. Jeśli to będzie jedyne ”działanie” w stronę poprawy odbioru centrum miasta to chyba sam udam się karnie do Silesia City Center.

Ciputra wybuduje nowe miasto w Zabrzu
23.11.2009

8 tysięcy nowych mieszkań, 20 tysięcy mieszkańców, pole golfowe, hotele, usługi, szpitale, centrum konferencyjne (brakuje chyba tylko pełnowymiarowego pasa startowego). Takie właśnie osiedle, a raczej jak by chciano je nazywać: miasteczko; planuje zbudować w Zabrzu, indonezyjska firma Ciputra.


Gdybym był złośliwy już sam tytuł artykułu wystarczyłby za mój komentarz w tej sprawie. Jednak powstrzymajmy atak spazmatycznego śmiechu i nie zrażajmy się ekscentrycznie brzmiącą nazwą firmy, krajem jej pochodzenia, czy też ponadnaturalnym rozmachem projektu. Firma ta bowiem, specjalizuje się w takich właśnie projektach. W swym dorobku ma między innymi „nowe miasta” w Dżakarcie, Kalkucie, czy miasto satelickie Hanoi.

Planowany obszar inwestycji to teren wokół Potoku Rokitnickiego, pomiędzy ulicami Krakowską, Witosa, Składową, Brygadzistów i Ofiar Katynia. W pobliżu powstanie węzeł autostrady A1. Przedstawiciele zabrzańskiego urzędu miasta zapewniają, że prace nad projektem są już zaawansowane (trwają od 2008 roku) jednak z powodu jego skali, potrwają co najmniej do 2010.


Tak wiec roztaczana jest przed nami wizja pięknego miasta w mieście. Samowystarczalnego i niezwykle prestiżowego. Jego centrum miałoby być pole golfowe... Które to już planowane w Aglomeracji? Jeśli wszystkie powstaną to ich liczba niebezpiecznie zbliży się do liczby Volkswagenów Golfów jeżdżących w regionie. Czyżbyśmy mieli tylu niezrealizowanych golfistów, że w każdym mieście musi powstawać pole golfowe? Najbliżej pola mają powstać najbardziej luksusowe i jednocześnie najniższe domy. Im dalej od tego centrum tym ma być wyżej i taniej. Co oczywiście nie znaczy, że w ogóle będzie tanio. W sumie 8 tysięcy mieszkań i około 20 tysięcy mieszkańców. Oprócz wyżej wymienionych planowane są także: kompleks szkoła, basen, hala sportowa; centrum rozrywki, banki, przychodnie, szpital, biura, SPA (obok pól golfowych, kolejne magiczne hasło przy wszelakich inwestycjach), biura, oraz oczywiście centrum handlowe. Z bardziej oryginalnych pomysłów wspomnieć należy utworzenie jeziora. Od razu przypomina mi się słynny dyrektor Centralnego Instytutu Urbanizacji z filmu „Poszukiwany Poszukiwana”, który lekką ręką przerzuca jezioro z miejsca na miejsce. Tutaj jednak sytuacja jest o tyle ułatwiona, że jak wspomniałem, przez środek przyszłej inwestycji przebiega potok, wystarczy tylko „troszkę” przekopać i spiętrzyć.


Równie dyskusyjna jak zawartość nowego osiedla (określenie miasto jest moim zdaniem zdecydowanie na wyrost), jest jego forma. Pierwsze wizualizacje pojawiły się już w zeszłym roku, wraz z pierwszymi, nieco sensacyjnymi doniesieniami o tym projekcie. Na wizualizacjach pokazano wtedy tandetne, wiejskie domki, których powstydziłby się nawet Mikołów. Całe założenie ociekające małomiasteczkowym kiczem, pasowało bardziej do Skoczowa niż do poprzemysłowego, prawie dwustutysięcznego Zabrza. Obecny projekt jest troszkę bardziej dojrzały jednak nadal daleko mu do czegoś na poziomie. Zrezygnowano z rustykalnego charakteru, na rzecz nowobogackiego klimatu państw rozwijających się. Na wizualizacjach za dużo nie widać, ale braku myśli przewodniej nie jest to w stanie ukryć. Widać, że całokształt wygląda jak zbieranina niezbyt wybitnych i całkowicie przypadkowych budynków z okresu 1970-1995.

Że w XXI wieku stworzyć miasto od podstaw wcale nie jest prostą rzeczą przekonujemy się właściwie przy każdej próbie. Sądzę, że urbanistycznie, najbliżej sukcesu jest planowane w Katowicach osiedle Forest Hill. Negatywnych przykładów nie potrzeba szukać aż w Azji, gdzie skądinąd obowiązują zupełnie inne standardy architektoniczne, urbanistyczne i estetyczne. Wystarczy spojrzeć na okrzyknięte mianem nowego miasta, jeszcze przed budową, Silesia City Center i Osiedle Dębowe Tarasy. W zapowiedziach nie ustępowało niczym omawianemu tu projektowi z Zabrza. A jak wyszło? Wielki blaszany naleśnik handlowy, który z centrum miasta ma tylko tyle wspólnego, że jest stosunkowo blisko i wysysa z niego ludzi; oraz ogrodzone osiedle, które zamiast tworzyć miasto, wycina i zawłaszcza jego część dla wybranych. Nie trzeba wspominać, że najbardziej wartościowa część projektu, czyli wieżowce biurowe do tej pory nie powstały i mogą nie powstać wcale.

W świetle powyższych faktów, stwierdzam, że szansa na powstanie nowego kawałka miasta oscyluje w okolicach zera. Szanse na powstanie czegokolwiek są już bardziej wyraźnie, jednak cokolwiek, to nie jest to, co faktycznie może się podobać i przydać. Tego, że w pierwszym etapie powstanie blaszane przydrożne centrum handlowe to możemy być prawie pewni. Natomiast powstanie kolejnych, droższych etapów już wcale takie pewne nie będzie.




Po Kielichu
16.05.2010


Jak głosi legenda, 6 sierpnia 1456 wojska zaciężne broniące Malborka sprzedały twierdzę wraz ze wszystkimi miastami krzyżackimi Kazimierzowi Jagiellończykowi. Wtedy też, Wielki Mistrz Zakonu Ludwig von Erlichshausen, załamany po stracie Malborka, usiadł wraz ze swoim najwierniejszym sługą i częstując go papierosem rzedł „no to po Ma(r)lborku”. Tak za niedługo my, siedząc nad ruinami kielichów katowickiego dworca będziemy mogli powiedzieć „no to po kielichu”, gdyż plany inwestora zakładają ich wyburzenie...

...Ale również odbudowę. Neinver, będący głównym inwestorem przebudowującym dworzec w Katowicach, zarzeka się, że dostrzega unikalność i walory architektoniczne konstrukcji oraz jej znaczenie dla miasta. Dlatego też kielichy zostały wpisane w nową koncepcję dworca PKP. W linii prostej taka deklaracja inwestora oznacza, że wszyscy, którzy krzyczeli, aby wyburzyć istniejący dworzec, bo jest brzydki racji nie mieli. Nie mieli racji również twierdzący, że kielichy są niefunkcjonalne i nie można ich zagospodarować w inny sposób. Okazuje się, że, konstrukcja jest wartościowa i funkcjonalna, oraz jest jednym z symboli miasta i dostrzega to nawet inwestor z Hiszpani. Niby wszystko OK, więc po co je burzyć i budować od nowa?


Oficjalnym powodem miałaby być ekspertyza naukowców z Politechniki Śląskiej, która miała stwierdzić, że wewnątrz kielichów zanika zbrojenie (!) a ich stan jest bardzo zły i mogą wkrótce komuś spaść na głowę. Niestety ten wniosek został wyciągnięty przez inwestora na podstawie wyrywkowej części badań, przed wykonaniem ostatecznego raportu. W rzeczywistości badania wskazują, że konstrukcja jest w dobrym stanie, wymaga jedynie zwykłej konserwacji, jak każdy inny budynek. Co więc zadecydowało o, z punktu widzenia laika, idiotycznej decyzji zburzenia czegoś, aby zbudować to w tej samej formie od nowa? To już jest tajemnica inwestora. Zapewne chodzi o koszty budowy podziemnego dworca autobusowego, który miałby się znaleźć pod kielichami. Koszty budowy pod istniejącą halą byłyby ogromne, budowa na otwartym terenie wydaje się nieporównywalnie prostsza i tańsza.

Więc może faktycznie to, co zostało nam zaproponowane jest dobrym rozwiązaniem? Byłyby i kielichy i nowy dworzec i podziemne przystanki autobusowe. Niestety w praktyce nie jest to takie proste jak w teorii. Podstawową trudnością może być brak dokumentacji technicznej dotyczącej oryginalnych kielichów. Jednak inwestor twierdzi, że jest w posiadaniu takowej, ale to tylko początek trudności: Technika budowlana użyta do stworzenia konstrukcji kielichów dworca nie jest już używana. Problemem może być nie tylko znalezienie firmy, która podoła temu wyzwaniu, ale również koszty, które mogą być ogromne i porównywalne z kosztem całej inwestycji. Jednak nawet dysponując dokumentacją, środkami finansowymi i specjalistyczną firmą (w co nikt rozsądny nie wierzy) odtworzenie kielichów w oryginalnej formie wydaje się niemożliwe. Sprawa wygląda podobnie jak z każdym innym zabytkiem. Nikt nie odważyłby się zburzyć i budować jeszcze raz Piramid, Wawelu, czy choćby Spodka. Nie tylko ze względu na ograniczenia technologiczne i absurdalne koszty, ale też ze względu na walory oryginalności, których duplikat nigdy nie będzie posiadać.

Nie będę się tutaj rozwodzić nad wspaniałością konstrukcji hali, bo od artykułów na ten temat jest aż gęsto. Natomiast przytoczę kilka parametrów technicznych. Nie wiele osób wie, że kielichy są puste w środku. Tworzą coś w postaci rury, której ścianka ma jedynie 6cm grubości. Cała magia konstrukcji kielichowej polega na tym, iż cały kielich utrzymuje się właśnie na tak cienkiej konstrukcji. Mało tego, skoro kielichy są puste w środku, teoretycznie można w nich umieści podpory do kolejnych pięter i nadbudować budynek dworca np. biurowcem. Jest to możliwe, gdyż kielichy nie będą przenosić obciążenia budynku umiejscowionego nad nimi. Niestety inwestor nie został prawnie zobowiązany do ich odbudowy w identycznym kształcie i technice, więc równie dobrze możemy spodziewać się stalowej konstrukcji przykrytej czymś betonopodobnym, lub nawet koncertowego pokazu tandety typu lekkie i ekologiczne kielichy ze styropianu.



Jako ciekawostkę mogę podać fakt, że jest jeszcze jeden kielich poza halą dworcową. Ów prototyp powstał na Wełnowcu przy Alei Korfantego. Obecnie został zabudowany bocznymi ściankami, więc wygląda i służy jako zwykły garaż. Jednak zanosi się na to, że ten prototyp przeżyje halę dworca i już wkrótce tylko tam, będzie można podziwiać oryginalną brutalistyczną konstrukcję, podczas gdy w centralnym punkcie miasta staną tylko jej namiastki. I wtedy jedyne co będziemy mogli zrobić to strzelić sobie po kielichu na osłodę tej straty.




Hajduki w obiektywie
23.11.2009


Tandetne centra handlowe, blaszane baraczki czy kiczowate dworki: bylejakość i bezguście zalewają nas na każdym kroku. Jednak baczny obserwator jest w stanie wychwytywać prawdziwe perełki, których w naszej Aglomeracji jest na prawdę bardzo dużo. Szczególnie miejsce zajmują tutaj obiekty przemysłowe i poprzemysłowe. Niektóre przeżywają swoją drugą młodość, inne znikają z powierzchni ziemi. Dziś zapraszam na krótki spacer po terenie Fabryki farb i lakierów w Hajdukach. Jest to miejsce bardzo ciekawe, ale z racji swojej lokalizacji mało znane.


Na uboczu, wciśnięte pomiędzy Hutę Batory a tory kolejowe, zabudowania są wręcz schowane dla większości osób. Właśnie peryferyjna lokalizacja byłaby pewnie największym problemem dla ewentualnego inwestora.




Budynek na zdjęciach poniżej po prostu wbija w ziemię. Rozmiarami przypomina średniej wielkości blok. Po adaptacji do innych celów mógłby być absolutnym hitem...







 ...Tylko do czego zaadoptować takie wnętrze? Bo całkowita zabudowa stropów zniszczyłaby największy walor obiektu. Przestrzeń





Zdjęcia: Krzysztof Pawlik



SKM nabiera rozpędu
6.01.2010

Po wielu miesiącach zastoju i pozornego braku zainteresowania Katowic projektem Szybkiej Kolei Miejskiej do Tychów, wreszcie coś zaczyna się dziać. Urząd Miasta Katowice ogłosił niedawno przetarg na opracowanie nowych przystanków na terenie miasta. Dziś przetarg jest już rozstrzygnięty, wygrała go firma Redan ze Szczecina. W Tychach natomiast w tym roku mają ruszyć prace budowlane.

Minął już rok od otwarcia pierwszej w aglomeracji linii Szybkiej Kolei Miejskiej. Pierwsza trasa, wybrana raczej ze względu na łatwość adaptacji istniejących torów, niż na nieodzowność takiego rozwiązania; połączyła Tychy z Katowicami. Kolej taka jest światowym standardem w transporcie pasażerów na terenie obszarów miejskich, gdzie występują spore potoki ruchu na stosunkowo długich trasach. Aglomeracja Śląska jest wręcz wymarzonym obszarem dla tego typu rozwiązań. Policentryczność, spore odległości pomiędzy miastami, duża liczba mieszkańców i gęsta sieć torów kolejowych, to argumenty, dzięki którym ciężko wymarzyć sobie na terenie kraju bardziej predysponowane miejsce do budowy takiej właśnie kolei.

SKM nie zapewnia bezpośredniości połączeń we wszystkich kierunkach, ale kładzie nacisk na jak najszybsze przewiezienie pasażerów pomiędzy centrami miast i dużymi skupiskami ludzi. Dlatego też, dla zachowania szybkości połączenia, przystanki są rozmieszczone około 3-4 razy rzadziej niż tramwajowe czy autobusowe, co powoduje, iż inne środki transportu nie są konkurencją dla kolei a jej uzupełnieniem. Jednak przystanki SKM powinny być znacznie gęściej rozmieszczone niż zwykłe stacje kolejowe. Tymczasem zarówno w Katowicach jak i w Tychach połączenie funkcjonuje w oparciu o istniejącą infrastrukturę przystankową. W Tychach jest to zauważalny problem, ale władze miasta sukcesywnie się z nim mocują. Efektem jest np. dostosowanie tras i godzin odjazdów autobusów i trolejbusów do potrzeb korzystania z SKM. Aby przesiadki uczynić sensownymi, na terenie Tychów obowiązuje też wspólny, pomarańczowy bilet. O ile Tychy od początku żywo interesowały się tym nowym połączeniem, o tyle Katowice traktowały go po macoszemu. Nie ma mowy o dostosowaniu istniejącej komunikacji miejskiej, czy wspólnym bilecie. Ba, nawet nabycie pomarańczowego biletu w Katowicach nie jest łatwe. Samo połączenie, przebiega przez południowe dzielnice Katowic, gdzie ogromnym problemem jest komunikacja.

Gdyby Katowice czynnie wzięły udział przy promowaniu SKM na swoim terenie, mogłyby rozwiązać dwa problemy za jednym zamachem. Usprawnić komunikację południowych dzielnic miasta, oraz zwiększyć ilość pasażerów a co za tym idzie opłacalność SKM-ki. Przy obecnej koncentracji inwestycji mieszkaniowych na tym terenie - siatka ulic opierająca się na niezmienionym systemie dróg, który łączył okoliczne wsie a które później stały się dzielnicami miasta - jest niewystarczająca do zaspokojenia potrzeb i prowadzenia płynnego ruchu. Korki i problemy z dojazdem są tutaj codziennością, natomiast kolej, przebiega przez środek omawianego obszaru. Wspólny bilet z KZK GOP, oraz odpowiednia reklama połączenia, spowodowałyby nie tylko skrócenie czasu podróży (niekiedy nawet z 60 do 20 minut), ale też zmniejszenie natężenia ruchu w najbardziej zakorkowanych dzielnicach.

W obliczu powyższych faktów nie trudno było odnieść wrażenie, że kolej ta jest pchana głównie przez Tychy. Jednak w Katowicach sprawa też powoli się toczy, 15-go grudnia minął termin składania ofert na opracowanie przystanków SKM. W Tychach już od dawna mówi się o budowie nowych, przesuwaniu starych i modernizacji istniejących a część projektowa jest w fazie pełnego rozkwitu. Zgodnie z tym, co jest proponowane: powstaną dwa nowe przystanki, jeden przy Lodowisku, drugi pod aleją Bielską; stacja Tychy Miasto zostanie przeniesiona pod wiadukt w ciągu ulicy Grota Roweckiego; natomiast stacja Tychy Zachodnie zostanie zmodernizowana. Przy stacjach mają powstać parkingi typu Park&Ride, oraz troszkę nieśmiało wspomina się o parkingu dla rowerów. Taki zintegrowany, strzeżony/monitorowany, parking w cenie biletu, jest krokiem w stronę ucywilizowania komunikacji w naszym rejonie a życzyć sobie takich powinniśmy przy każdej stacji SKM-ki, w całej Aglomeracji. Zakres robót obejmuje przygotowanie oświetlenia peronów, automatów biletowych i systemu dynamicznej informacji pasażerskiej. Wykonawcą przystanków w Tychach została firma Elkol (znana między innymi z wykonania bocznicy dla elektrociepłowni ELCHO w Chorzowie). Warto tu wspomnieć, że projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej, a prace budowlane mają się rozpocząć w tym roku.

W Katowicach wykonawca części projektowej został wybrany 22 grudnia. Wygrało Konsorcjum Biuro Projektowo-Inżynierskie REDAN Sp. z o.o. ze Szczecina. Fakt, że wygrała taka firma a nie inna dziwić nie może, bo tylko ta firma wystartowała w przetargu. Pozytywnym aspektem tej sprawy jest to, że unikniemy opóźnień spowodowanych odwołaniami przegranych firm. Martwi mnie trochę fakt, że każde miasto ogłasza oddzielne przetargi na swoją część kolejki. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby, aby wszystkie zainteresowane miasta złożyły zamówienie na całą linię. Wtedy całość byłaby spójna i jednorodna. Zamówienie obejmuje przebudowę istniejących jak i zaprojektowanie nowych przystanków. Najważniejszym nowym przystankiem ma być ten na Damrota. Pozostałe zmodernizowane bądź nowe przystanki to: Morawa, Szopienice, Zawodzie, Bugla, Brynów, Ligota, Zadole, Piotrowice, Jankego, Podlesie

Klika moich refleksji na temat przystanków w Katowicach i ogólnego funkcjonowania SKM:
Stacja Damrota jest na pewno bardzo potrzebna, ale moim zdaniem lepszą lokalizacją byłaby Graniczna, czyli 200 metrów na wschód. Tam właśnie znajdzie się główny szlak komunikacyjny północ-południe na wschodzie centrum. Taka lokalizacja byłaby wymarzona dla przesiadek, szczególnie dla mieszkańców Osiedli Rozdzieńskiego i Paderewskiego.
Ciekawa wydaje się propozycja stacji Bugla. W pierwszej chwili pomyślałem, po co komu przystanek w szczerym polu, bo tak mniej więcej wygląda tamten rejon. Jednak po dokładnych oględzinach z góry, stwierdzam, że ta lokalizacja może być wręcz genialna, jeśli zostanie wykorzystana jako stacja dla południowo-zachodniego śródmieścia. Wtedy stworzy alternatywę dla jedynej obecnie trasy w ten rejon, czyli zapchanej Mikołowskiej. Oprócz tego liczę na pozytywne oddziaływanie stacji na tę troszkę zapomnianą część centrum. Może dzięki niej rejon przestanie być ”dalekimi peryferiami miasta”.
Stacja Brynów, wydaje się na tyle poboczną lokalizacją, że być może słuszne byłoby jej przeniesienie w okolice Parku Przemysłowego na Ligocie. Już sam park generowałby pewien ruch, oprócz tego stacja taka byłaby bardziej dostępna dla okolicznych mieszkańców.
Stacja Jankego, w pobliżu jednostki policji też będzie stosunkowo daleko od największych skupisk ludzkich. Dla rozwiązania problemu komunikacyjnego w Piotrowicach i Ochojcu, najbardziej wskazane byłoby utworzenie stacji w ciągu linii na Murcki, również przy skrzyżowaniu z Jankego. Nie mówię tu o puszczaniu pociągów do Tychów tą trasą, a jedynie na odcinku pomiędzy Ochojcem a Centrum miasta (pociąg do Murcek jest o tyle bezcelowy, że tam stacja ma bardzo słabą dostępność dla mieszkańców). Do obsługi takiej linii wystarczyłby pojedynczy skład EZT.
O ile w Tychach sprawa jest dosyć prosta, bo tory używane są tylko do omawianego połączenia, o tyle w Katowicach, przed przystąpieniem do projektowania przystanków, należałoby się zastanowić, czy nie słuszne byłoby wydzielenie torowiska dla SKM, tak jak ma to miejsce w Trójmieście.
Jeśli Katowiczanie mają w ogóle korzystać z SKM, konieczne jest wprowadzenie wspólnego biletu dla KZK GOP i kolei. Mogło to by być pierwszym krokiem do unifikacji biletów MZK Tychy i KZK GOP. Jednak ten ostatni ma na celu nie podnoszenie jakości komunikacji miejskiej a maksymalizację zysków, dlatego łatwo przewidzieć, że nie będzie popierał idei połączenia kolejowego, bo przecież więcej pasażerów dla kolei oznacza mniej dla tego największego śląskiego przewoźnika.

Specyfikacja warunków zamówienia, ze strony UM Katowice, wraz z poglądową mapką:

Schematy przystanków na terenie Tychów:






Po drodze, a nie po kolei

Nowy Rynek?

Jak smakuje Róża