niedziela, 30 czerwca 2013

Rowerzystów nie obsługujemy



          Nie tylko wtajemniczeni w sprawy urbanistyki i transportu wiedzą, że łączenie motoryzacji i wielkiego miasta jest z góry skazane na porażkę. Mnie jednak to nie przeszkadza łączyć ze sobą tych dwóch jakże skrajnych pasji, dlatego niezmiennie, z uśmiechem na ustach przemierzam samochodem drogi naszej aglomeracji. Jednak przy okazji nadejścia słonecznej pogody postanowiłem jak zawsze, zamienić dudniący bulgot mojej ukochanej fałósemki na cieniutkie poskrzypywanie rowerowego łańcucha. Dosiadając tego, jakże przyjaznego bezpieczeństwu, środowisku oraz mieszkańcom środka transportu, udałem się do centrum Katowic, pozałatwiać różne pilne sprawy.
          Jest prawdą znaną w całym cywilizowanym świecie, iż rower, z punktu widzenia miasta, to najlepszy środek transportu. Jest całkowicie ekologiczny, bezpieczny i nie wymaga tak kosztownej infrastruktury jak transport prywatny czy zbiorowy. Rowery są znacznie bardziej odporne na kongestię, czyli po prostu na korki, nie hałasują jak auta, czy autobusy, a wypadki śmiertelne są rzadkością. Dlatego też miasta starają się zachęcić jak największą część mieszkańców do skorzystania właśnie z roweru. Jak radzą sobie z tym Katowice? To że w mieście jest mało ścieżek rowerowych, to jeszcze żadne odkrycie. Także to, że kończą i zaczynają się w jakichś bezsensownych miejscach, kierowcy bardzo lubią na nich parkować, a rowerzystom jakoś nigdy nie są po drodze. Jeżdżę już po tym mieście od ponad dwudziestu lat i jak większość mieszkańców zdążyłem do tego przywyknąć. Jednak tym razem doświadczyłem tego, jakie wyzwania stają przed rowerzystą, gdy ten próbuje bezpiecznie zaparkować swój jednoślad. Naprawdę niewiele instytucji oferuje wygodne i bezpieczne stanowisko dla rowerów. W żadnym miejscu, które odwiedziłem tego dnia, nie uświadczyłem miejsca gdzie mógłbym przypiąć i pozostawić swój rower. Niezrażony tym faktem, postanowiłem za każdym razem rower wprowadzać do budynku i pytać pracowników gdzie może on na mnie poczekać. Raczej nikt nie czuł się zaszokowany moim zachowaniem i zwykle ludzie byli bardzo pomocni i mili.  W mniejszych placówkach bankowych pracownicy proponowali bym wjechał do głównego pomieszczenia, gdyż w przedsionku może być niebezpiecznie. W ING Banku na Mickiewicza, Pan strażnik zaproponował mi miejsce bezpośrednio koło swojej dyżurki itd. Pozwoliło mi to spojrzeć z optymizmem i nadzieją, że jednak rowerem można pojeździć nie tylko dla przyjemności, ale i w interesach.
          Mój optymizm zgasił jednak Urząd Skarbowy przy ulicy Żwirki i Wigury. Tam petentów już na drzwiach witają naklejki "Zakaz rowerów" i "Zakaz psów"- Psa na szczęście nie posiadam, a nawet gdybym posiadał, to raczej nie brałbym go do Urzędu. Jednak rower jest moim środkiem transportu, więc nie mogłem go zostawić w domu. Szybki "zwiad organoleptyczny" ujawnia, że na wąskim chodniku przed „skarbówką” nie ma nie tylko miejsca dla rowerów, ale nawet pojedynczego elementu, o który rower można by zaczepić. Nic dziwnego - jest tam dosyć ciasno. Po przeciwnej stronie gąszcz zaparkowanych aut. Jakbym przyjechał samochodem, pewnie jakieś miejsce gdzieś by się znalazło…
Jedynym wyjściem wydaje się poproszenie pracowników urzędu o wskazanie miejsca, gdzie ja, petent mogę pozostawić swój środek transportu. Nie jest to możliwe bez wejścia do środka i jednoczesnego złamania zakazu wprowadzania rowerów. W holu podchodzę do stróżówki i pytam strażnika, gdzie mogę zostawić rower. Odpowiedź:
          - Rower tu nie może stać.
          - Rozumiem, ale ja pytam gdzie stać może.
          - Na zewnątrz, tu rowerów wprowadzać nie wolno.
          - Ale tam nie ma go do czego przypiąć.
          - Mnie to nie obchodzi nie wolno i tyle, taki regulamin.
Całej rozmowy z pamięci nie zacytuję, w każdym razie Pan strażnik w sposób raczej niegrzeczny i arogancki wyrzucał mnie z budynku, wygrażał, zasłaniał się regulaminem i wykrzykiwał, że nie będzie mi pilnować roweru. Oczywiście o pilnowanie nie śmiałem prosić, chciałem jedynie go pozostawić. Usłyszałem:  Nie i już! Licząc na to, że osobniki homo sapiens mają zdolność myślenia, porozumiewania się między sobą, analizy sytuacji itp., próbowałem uruchomić procesy myślowe wyżej wymienionego. Bezskutecznie. Nieważne, że urząd był prawie pusty, a ja miałem sprawę na pięć minut. Rower jest ble i w urzędzie przebywać nie może. Prosiłem o radę co w takiej sytuacji zrobić. Przecież roweru nie wezmę na plecy ani nie schowam do plecaka. Jednak zamiast rady prędzej mogłem doczekać się rękoczynu. Skończyło się na tym, że przypiąłem rower do drzwi wejściowych do urzędu, w taki sposób, że nie był widoczny ze stróżówki. Co tam, że ludzie wchodząc i wychodząc musieli go omijać. Ważne, że Strażnik mógł być dumny z dobrze spełnionego obowiązku - że nie wpuścił na teren urzędu jakiegoś tam roweru.
          W związku z tym naszła mnie taka refleksja: Jak to jest, że w bankach potrafią się martwić o mój rower i radzić by przestawić go bliżej okienka, lub kamery monitoringu, natomiast w Urzędzie Skarbowym, są w stanie użyć siły byle tylko bym z rowerem nie wszedł? Odpowiedź jest bardzo prosta. Banki to instytucje, które z założenia są powołane dla ludzi. Natomiast Urząd Skarbowy nie jest dla ludzi. To ludzie są dla niego i powinni być mu wdzięczni, że mogą mu oddawać swoje ciężko zarobione pieniądze. Zresztą z tej wdzięczności, petenci do Urzędu powinni wchodzić na kolanach, a przecież wiadomo, że idąc na kolanach roweru prowadzić się nie da.

4 komentarze:

  1. Machina non grata:-( Żadnych przywilejów! Właśnie z tego powodu, zapewne nie ja jedyna, rower traktuje głównie rekreacyjnie, zwłaszcza w mieście(o dziwo!) Natomiast w moich rodzinnych stronach(dodam i podkreślę-w gminie wiejskiej) pod każdą instytucją, sklepikiem, kościołem, przychodnią, a już na pewno pod pocztą czy urzędem gminy stoją stojaki rowerowe. Może ilość tych instytucji nie powala, ale stojaki pod każdą z nich- obowiązkowe. Zapewne to zjawisko to nie oznaka nowoczesności, a raczej pamiątka po zamierzchłych czasach kiedy mało kto posiadał samochód, a rower był jednym z podstawowych środków transportu. Ale tym sposobem jest gdzie zaparkować Rower. Chyba pod tym względem miasto powinno wziąć przykład z wioski. pozdROWER:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem potrzebne sa sciezki rowerowe na linii centrum miasta (np. rynek) do poszczegolnych dzielnic miasta. Dobrze by bylo zrobic szeroki pas rolkowo-spacerowo-rowerowy wzdluz rzeki Klodnicy np. od ulicy Goscinnej lesie panewnickim do kapieliska Rolna albo jeszcze dalej. Fajnie by bylo polaczyc sciezka rowerowa park slaski ze sztauwajerami I parkiem Kosciuszki. Fajny blog.pzdr Markus

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest jak jest, ale ciągle się rozwijamy, rowery znowu wracają do łask.

    OdpowiedzUsuń